Czasami gotowe przepisy i zdjęcia nim znajdą się na blogu wiszą na moim pulpicie kilkanaście dni. Czasami piszę, gotuję, testuję przepis za przepisem. Ale czasami jestem zmęczona i jak wszyscy, czasami mam wszystkiego dość i już nie mam sił. W takich chwilach, zabieram Reksia na spacer, zamykam za sobą drzwi i wychodzimy na DŁUGI spacer.
„(…)Tymczasem, przenoś moją duszę utęsknioną
Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych,
Szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych;
Do tych pól malowanych zbożem rozmaitem,
Wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem;
Gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała,
Gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała,
A wszystko przepasane jakby wstęgą, miedzą
Zieloną, na niej z rzadka ciche grusze siedzą.”
Adam Mickiewicz –“Pan Tadeusz”
Miały być krakersy a wyszły Chlebki Gryczane. Nawet lepiej, że wyszły chlebki. Gdyż po wyjęciu z piekarnika od razu pomyślałam, że następnym razem upiekę je z burakami lub szpinakiem. Będzie kolorowo; Buraczane lub Szpinakowe Chlebki. Albo zamiast czarnuszki zrobię je z rozmarynem A jak smakują: są delikatne w smaku, nie kruszą się i są świetnym substytutem białego pieczywa. Tym sklepowym mówię stanowcze: NIE.
A i jeszcze jedno: Ciasto na chlebki można wykorzystać jako spód do pizzy !
W lutym, zmrok nie zapada tak szybko jak w grudniu. Słońce udaje się na spoczynek około godziny siedemnastej. Zapalają się uliczne latarnie. Szary zmierzch i biały śnieg mają swoje piękno, ale szary zmierzch i topniejący śnieg zmieszany z kurzem miasta, już nie. Och, jak ja nie lubię tego brudnego śniegu, nazwałam go: „zwęglony śnieg“. Czarne buty pokrywają się białymi smugami, od soli, która rozpuszcza „zwęglony śnieg“. Ciecz na powierzchni ziemi, tak zwana kałuża, powoduje iż czarne buty z białymi smugami są mokre, spodnie też, skarpeta też. Grrrrrr….,oby do wiosny. Przynajmniej w mojej kuchni jest ciepło i sucho, a na talerzu, kolorowo. Złoty pomarańcz dyni piżmowej i hokkaido połączony z ciemno czerwoną fasolą adzuki i do tego zielone, dojrzałe awokado, i kiełki groszku. Wszystko pachnące świeżą kolendrą i sokiem z limonki. Zawijam gryczanego naleśnika … hmmm…Dobre i Zdrowe.
W naszej Kuchni ziemniaki zawsze są. Mimo ciągłego gadania, że pyry tuczą, że to winowajcy, węglowodany, które idą w biodra, zamiast w cycki (w przypadku kobiet), bla bla bla, to my ziemniaki lubimy. W zimie jadamy pieczone, a w lato gotowane w mundurkach, lub w lekkiej sałatce ziemniaczanej z dużą ilością świeżej pietruszki lub koperku. Dziś przygotowałam dla Was przepis na sałatkę ziemniaczaną, zainspirowany przez stronę TheKitchn.
A tak na marginesie to ziemniak składa się z 80% wody ! więc jak może być sprawcą nadwagi, się pytam ? Czarny Pi-aR ziemniaka to masło, skwarki lub sos na bazie tłuszczu zwierzęcego, ot co.
Lato rozpoczęło się już na dobre. Gotowanie na cztery fajerki, nie wchodzi w grę. W kuchni jest gorąco, nawet czajnik z wodą na herbatę rzadko gwiżdże. Spędzenie kilku godzin w kuchni na przygotowaniu posiłku równa się uczuciu, spędzęnia 15 minut w saunie.
Łatwe, szybkie i sycące, Guacamole jest idealne na letni sezon. Rach – ciach i awokado przekrojone, pomidory pokrojone, kolendra posiekana, limonka wyciśnięta. BUM, już leżysz na plaży, wyginasz śmiało ciało do słońca i zagryzasz pajdę dobrego chleba, z grubo posmarowanym Guacamole.
Ponad tydzień temu zakończyłam trzydziestodniowe oczyszczanie organizmu. Podobnie jak rok temu, straciłam na wadze, a zyskałam na zdrowiu i czystych jelitach.
Po trzydziestu dniach picia soków i zakończeniu fazy wychodzenia z sokowania, miałam ochotę na zjedzenie czegoś wytrawnego i lekko ostrego. W lodówce leżały, nie użyte do świeżych soków, dwa korzenie selera oraz kilogram korzeni kurkumy. Poszłam do sklepu po chrzan. Po drodze kombinowałam: seler obiorę i pokroję w kostkę, kurkumę zetrę na tarce, tak samo chrzan – dużo chrzanu ! Sałatki nie chcę. Chcę coś nowego, konkretnego, ale lekkiego, nie smażonego – coś PIECZONEGO ! Babeczki zrobię, z Selera, Chrzanu i Kurkumy.
Przepis na pasztet z Buraków i Fasoli Adzuki miał być przed Świętami, ale ze względu na wir pracy i obowiązków nastąpiło przesunięcie wpisu w czasie o kilka dni. Także jest to już wpis, poświąteczny.
Przepis ten wymaga trochę cierpliwości, ale czas oczekiwania i przygotowania wynagrodzi Wam aromat świeżej kurkumy i zapach szczypioru.
Największej cierpliwości potrzebują pestki ze słonecznika, gdyż muszą moczyć się w wodzie aż dwadzieścia cztery (24) godziny. Powodzenia !
Pod zdjęciem czeka na Was również Słuchowisko.
Kasza Gryczana, chyba każdemu kojarzy się z tą kaszą serwowaną w szkolnej stołówce. Aluminowa chochla, operowana przez Panią, ubraną w biały poliestrowy fartuch, w nakryciu głowy, w białym tiulowym czepku na włosach, wykopywała z wielkiego gara, rozgotowaną na jednolitą masę, delikatnie mówiąc, “na gęsto”, kaszę gryczaną. Kasza, buraczki i kotlet mielony (wolę nawet nie myśleć z czego był ten mielony) – KLASYK.
Potem były te woreczki – plastik czy celafon – z nich Kasza wychodziła jak breja, a w smaku wodnista.
Nie wychodziła, nie wychodziła aż w końcu wyszła.
MITHIK 